Zawsze myślałam, że za robienie pierścionków z modeliny zabiorę się wtedy, kiedy zacznę pracować z Kato. Słynie z solidności i do tego nadaje się ponoć bezbłędnie. A tu taki zonk! Póki co nie bardzo mogę, bo nadwrażliwość na zapachy skutecznie mi to uniemożliwia. Ale czasem coś po prostu wpada do głowy i nie można się tego z niej pozbyć. Pewnie nie jest to najoryginalniejszy pomysł, ale cudownie udowodnić sobie, że się potrafi. Kształt płynie i na palcu leży cudnie. Wykończenie mat, ale znów poczułam, że papier ścierny to mój dobry przyjaciel...Tym razem akurat fimo. Co do wytrzymałości - nie próbowałabym zgniatania, ale rzucanie nim o ścianę nie naruszyło struktury ;-)
Przepięknie wyszedł :) Ta czerwona kuleczka wszystko dopełnia :) Bardzo ciekawy efekt końcowy. Pozdrawiam serdecznie i w wolnej chwili zapraszam do mnie :) http://zielonymyszak.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDzięki za ciepłe słowa!
OdpowiedzUsuń