niedziela, 2 października 2016

Złoty bilet, "goody bags" i frajda nauki

Lubisz się uczyć? Jeśli chodzi o modelinę to ja uwielbiam! Dlatego rok temu, kiedy wiedziałam, że chwilowo nie będę miała jak jeździć za umiejętnościami po Europie zainwestowałam w dostęp do Polymer Clay Adventure 2016. 26 instruktorek, 24 lekcje + gratisy i niesamowita sieć pasjonatów. Lekcje bywały różne. Na jedne czekałam z wypiekami na twarzy. Inne "przerabiałam", bo szkoda w sumie nie zajrzeć. I wiecie co? Ze zdziwieniem stwierdziłam, że w KAŻDEJ, choćby najbardziej mi obcej znajduję coś dla siebie. Tak, tak. Lepiłam NAWET bebeczki. Jeszcze bardziej zaskoczyły mnie momenty, kiedy zaczynałam się po prostu cudownie bawić nad pracami. Zupełnie nie wtedy, kiedy robiłam coś 'z mojej bajki'. Już się ciszę na kolejny rok w tej społeczności. Tym bardziej, że tym razem będę tam w podwójnej roli, bo i dzieląc się wiedzą jako instruktorka.

http://bit.ly/AgataPCA2017
Jeśli chcecie się przyłączyć zapraszam serdecznie. Wszystkiego dowiecie się tu:


Uwaga!!! Jeszcze dziś i jutro wszyscy kupujący dostęp mają szansę wylosować 'Goody bag' - jedną ze stu torb z darmowymi materiałami i 'Złoty bilet' o wartości 400$.

A, że w Polsce zwykle wszyscy narzekają na brak kasy na warsztaty pozwólcie, że coś Wam pokażę. Najtańszy 3-godzinny warsztat modelinowy w Polsce, jaki widziałam to 50 zł. Gdyby policzyć zatem cenę 24 różnych okazyjnych lekcji wyszłoby 1200 zł. A tym, którzy śledzą formacje o warsztatach poza Polską, nie muszę mówić, że nawet wirtualnie za 50 zł nie spotkają się z Christie Friesen, Lisą Pavelką, czy Iris Mishy. Przyznajcie więc, że choć to nie mała kwota to 99$ to przystępna cna jak na tak ogromny pakiet wiedzy.

Zajrzyjcie, a pokażę wam jak zrobić to:


wtorek, 27 września 2016

Naszyjnik - wycinanka

No i znów klimaty łowickie! Tym razem w ślad za kolczykami zaczęłam pracować nad naszyjnikiem nawiązującym do motywów wycinanek łowickich i dopasowanym do wyrobów mojej kuzynki - Agi Niteczki. I zanim pokażę zdjęcie z ostatecznym produktem, chciałam pokazać Wam też kilka kroków po drodze.

Wszystko zaczęło się od przygotowania kolorów modeliny, które łączyłyby motywy z torebek Agi z naszyjnikiem, a i kolczykami, które pokazałam wcześniej. Potem powstały komponenty. Powoli, jeden po drugim, z zębatymi motywami i kwiatami ponadziewanymi na szpilki. Wreszcie całość wpleciona w drut zaczęła przypominać naszyjnik, by chwilę potem na wstążce znaleźć się na mojej szyi. Nie wiem, jak Wam, mnie się podoba!






środa, 21 września 2016

Kolczyki jak wycinanki

Uwielbiam wycinanki łowickie i wszystkie te etno-gadżety, które ostatnio powstają na ich motywach. Do tematu przymierzałam się kilka razy. Tym razem wreszcie się udało!  A to naprawdę filigranowe drobiazgi. Każdy z kwiatów na kolczyka ma zaledwie 2 cm. Chyba w końcu przekuje uszy ☺.

Fimo, foremki autorskie, inspiracja wycinankami łowickimi i pracami mojej kuzynki, która szyje piękne torebki - Agi Niteczki. Jak Wam się podobają?

środa, 14 września 2016

Tajemnice, niespodzianki i newsletter

Dziś o kocie w worku. Bo mam dla wszystkich moich czytelników, którzy pozostają wierni niesamowitą niespodziankę. Od kilku miesięcy w szerokim i zupełnie niezwykłym gronie pracujemy nad nowym międzynarodowym modelinowym projektem. Co mogę powiedzieć już...? Będzie się można wiele nauczyć i poznać miłośników glinek polimerowych z całego świata. Oj, będzie się działo! Do tego już za chwilę zaczną się konkursy!


Co zrobić, by o wszystkim tym dowiedzieć się jak najszybciej? Zapisz się koniecznie na mojego newslettera. Na prawym menu pojawił się właśnie formularz do subskrybcji. Zapraszam, a o wszystkim Ci opowiem!

Już dosłownie za chwilę będę mogła szerzej uchylić rąbka tajemnicy. 




sobota, 30 lipca 2016

Cisza zaległa...

Cisza zaległa...

Przejmująca cisza zaległa ostatnio na blogu. W realu działo się i dzieje. Czasem dobrze, czasem źle, ale nieustannie z mnóstwem wyzwań. Póki co, jedno małe zdjęcie by przypomnieć o sobie.

Pamiętacie, jak cały modelinowy świat skrzyknął się, by polepić kolekcję tysiąca niezwykłych kwadratów o boku 10 cm z okazji pięćdziesięciolecia fimo?

Ja też dorzuciłam swoją cegiełkę:

 A więcej możecie o tym przeczytać i jeszcze pooglądać tu i tu:  na fb i na Pinterest.

czwartek, 28 kwietnia 2016

Pieczenie, gotowanie, modelina i ziemniaki

Wszystko zaczęło się od tutoriala Suzanne Ivester. Dwie szare kulki w głowie wpadły na siebie z wyjątkowym impetem. Pomysł rewelacyjnie prosty - ziemniak jako stelaż do pracy z modeliny. Tylko ja strasznie nie lubię piec ziemniaków, bo to trwa w nieskończoność, a te z gara i tak są miększe. Czy jest alternatywa?  Sprawdziłam eksperymentalnie!

Polymer Clay Adventure oznacza nowy tutorial co dwa tygodnie. Wszystkie modelinowe, ale bardzo, bardzo różne. Człowiek nieustannie się uczy. Tym razem Suzanne Ivester pokazała technikę przygotowania modelinowych dzbanuszków i flakonów z wykorzystaniem jednego z najłatwiej dostępnych materiałów na formę - ziemniaka. A we mnie odezwało się dziecko PRL-u. Po co piec, skoro można ugotować? Szybciej! I pochwaliłam się pomysłem na forum. Pojawiła się odpowiedź w rodzaju: "Do wypalenia modeliny potrzebne jest 275 stopni Farenheita. Ugotować się nie da." No, jak się nie da! Toż gotowałam nie raz. Ma to swoje wady, ale w tym przypadku akurat miało sens. Napisałam, że jednak spróbuję.

Rozmowa toczyła się na temat wewnętrznego stelaża zrobionego ze spadów, który później miał być jeszcze pokryty zewnętrzną, ozdobną warstwą i pieczony ponownie. Jeden obudowany ziemniak trafił na godzinę do pieca, drugi do wrzącej wody na 25 minut. Pozwólcie w tym miejscu, że nie będę opisywać szczegółowo techniki. Tego naszym nauczycielom się nie robi. Skupię się na utwardzaniu materiału.

Modelinę, która została źle - czyli niewystarczająco - wypalona, poznaje się po tym, że zgięta zamiast się ugiąć, zaczyna się kruszyć i łamać. Łamliwa może być też nieostudzona modelina, ale nie tak. Pech chciał, że używając spadów i fimo, i premo temeperaturę pieca ustawiłam na jakieś 110 stopni Celsjusza. Mało. Nawet przy pieczeniu przez godzinę. Wg mnie w ogóle mało, według innych mało, jak na taki miks. Tak, czy tak stelaż wyszedł kruchutki. Tymczasem drugi - wyjęty z garnka - był dość twardy, w każdym razie wytrzymał testowe ciepnięcie o kafelki na podłodze. Potem porównałam go na wszelki wypadek jeszcze z prawidłowo wypieczonym fragmentem masy. Dokładniej rzecz biorąc dobrałam się do obu wersji z grubym papierem ściernym. Cóż, gotowany rzeczywiście był nieco miększy, ale nie kruchy.

No fakt. Gotowanie ma swoje wady i część z nich ujawniła się. Po pierwsze woda wchodzi w każdą szparę i jeśli powierzchnie modeliny nie stykają się idealnie, mogą się nie skleić. Coś może pęknąć, albo odpaść. Pękło, ale łatwo to naprawić, zwłaszcza, że to tylko warstwa wewnętrzna. Mógł się jeszcze pojawić mityczny biały nalot od gotowania. Ale się nie pojawił. Może mniej chloru w wodzie...

Zajrzałam na forum i znów znalazłam informację, że chyba poza samą ciekawością badacza, nie ma po co próbować, bo modelina utrwala się w 275 stopniach Farenheita, a woda gotuje się w 212 stopniach. No kurcze! Toż wiem, co widzę!

Zaczęłam szukać wytłumaczenia, bo w końcu w 100 stopniach Celsjusza (212 F) w wodzie materiał utrwalił się lepiej niż w 110 stopniach w piekarniku. Wyższa temperatura powinna oznaczać lepsze utrwalenie, ale tylko jeśli warunki są identyczne. A przecież przynajmniej ciśnienie było różne! Cóż w chemii i fizyce modeliny chyba jeszcze muszę się podszkolić.

Póki co wnioski z eksperymentu:

1. Pieczenie w temperaturze zalecanej przez producenta, ewentualnie nieznacznie wyższej, to najuniwersalniejsza metoda utrwalania.

2. Gotowanie też może się nadać i zapewnić przyzwoitą trwałość, ale:

  • utrwalona modelina będzie nieco miększa i jeśli mówimy o większych, grubszych formach może nie utrwalić się w całej objętości, ale za to łatwiej ją szlifować,
  • trzeba pamiętać o możliwości pojawienia się białego nalotu i drobnych bąbli powietrza - jeśli ma być to jedyne utrwalenie i warstwa zewnętrzna pracy konieczny może być drobny papier ścierny (numeracja 400+),
  • woda ujawnia wszystkie słabości łączeń.

Czy w tej sytuacji gotowanie może mieć jakikolwiek sens? Pewnie! W każdym razie miało spory kiedy pracowałam nad flakonem. Tak przy okazji - wygląda on tak:



wtorek, 12 kwietnia 2016

W ciemności

Macie prace, których lepiej za dnia nie pokazywać? Pewnie z tą nie byłoby tak źle, gdybym znalazła godzinkę na randkę z papierem ściernym. Ale godzinki brak, a praca i tak nie do końca jest w moim stylu, więc cóż... Jak Wam się podoba po ciemku?

Latatenka z cytrynnika inspirowana tutorialem Teresy Pandory Salgado. Premo translucent i pearl. Tradycyjnie efekt moich zmagań z programem Polymer Clay Adventure 2016.