Najfajniejszą rzeczą w modelinie jest to, ile oferuje różnych możliwości. I każdą warto wypróbować. Nie każda wprawdzie zostaje ze mną na zawsze, ale każda wzbogaca.
W tym roku moje szanse na podróżowanie za wiedzą są niewielkie. Podobnie zresztą jak przed rokiem. Na szczęście, kiedy ja nie mogę pojechać na warsztat, warsztat może przyjść do mnie. I tak zapisałam się na serię warsztatów w ramach Polymer Clay Adventure. Rozmaite techniki, projekty, twarze z różnych stron świata.
Pierwsza lekcja i Laurie Mika. Jeśli widzieliście kiedyś niezwykłe mozaiki, łączące twarze, kształty, desenie, słowa i tektury, to prawdopodobnie jej dzieło. W ramach warsztatu każdy kto chciał, mógł idąc jej śladem ozdobić metalowe pudełko. Chojnie dzieliła się przy tym swoimi technikami pracy. A jako bonus oprowadziła po swojej pracowni, pokazując narzędzia, rozwiązania organizacyjne i opowiadając o emocjach stojących za jej twórczością.
No dobrze. Mix Media to niekoniecznie mój ulubiony sposób pracy. A już postarzanie i patynowanie na wszelkie sposoby tego, co się tworzy, zupełnie nie jest moją bajką. Z drugiej strony grzechem byłoby nie spróbować. Tyle tylko, że postanowiłam zrobić coś, co będzie bardzo moje i bardzo osobiste. Stąd zamiast pudełka z sową jak w pracy przykładowej, zrobiłam coś co w rodzinie ochrzciliśmy "ołtarzykiem rodzinnym". Techniki Laurie wykorzystałam. Ale nie byłabym sobą, gdybym ich nie oswoiła. A oto i efekt:
W tym roku moje szanse na podróżowanie za wiedzą są niewielkie. Podobnie zresztą jak przed rokiem. Na szczęście, kiedy ja nie mogę pojechać na warsztat, warsztat może przyjść do mnie. I tak zapisałam się na serię warsztatów w ramach Polymer Clay Adventure. Rozmaite techniki, projekty, twarze z różnych stron świata.
Pierwsza lekcja i Laurie Mika. Jeśli widzieliście kiedyś niezwykłe mozaiki, łączące twarze, kształty, desenie, słowa i tektury, to prawdopodobnie jej dzieło. W ramach warsztatu każdy kto chciał, mógł idąc jej śladem ozdobić metalowe pudełko. Chojnie dzieliła się przy tym swoimi technikami pracy. A jako bonus oprowadziła po swojej pracowni, pokazując narzędzia, rozwiązania organizacyjne i opowiadając o emocjach stojących za jej twórczością.
No dobrze. Mix Media to niekoniecznie mój ulubiony sposób pracy. A już postarzanie i patynowanie na wszelkie sposoby tego, co się tworzy, zupełnie nie jest moją bajką. Z drugiej strony grzechem byłoby nie spróbować. Tyle tylko, że postanowiłam zrobić coś, co będzie bardzo moje i bardzo osobiste. Stąd zamiast pudełka z sową jak w pracy przykładowej, zrobiłam coś co w rodzinie ochrzciliśmy "ołtarzykiem rodzinnym". Techniki Laurie wykorzystałam. Ale nie byłabym sobą, gdybym ich nie oswoiła. A oto i efekt: